Portal

Polski teatr w Petersburgu pokazał swoją wersję opery „Dokręcanie śruby”.

„Dokręcanie śruby” Benjamina Brittena, pokazany na scenie Teatru „Petersburg Opera” w ramach III Międzynarodowego Festiwalu Opery Kameralnej przez artystów szczecińskiej „Opery na Zamku”, jest znany petersburskiemu widzowi teatralnemu z inscenizacji Teatru Maryjskiego jeszcze z 2006 roku. W Teatrze Maryjskim „Dokręcanie” wystawiała autentyczna brytyjska grupa pod kierownictwem reżysera- inscenizatora Davida McVicara. W ten sposób, nie dowierzać wariantowi maryjskiemu, pożądanemu przez publikę , który jest grany do tej pory i już 13 sezon z rzędu, jest dosyć trudno: przedstawienie McVicara cieszy się zasłużonym szacunkiem i sukcesem.


Obecny polski wariant odczytania również nie rozczarował. „Dokręcanie śruby” w wykonaniu artystów szczecińskiej trupy (reżyser- Natalia Babińska) mocno skupia uwagę publiczności aż do ostatniej tragicznej sceny, gdy mały chłopczyk o imieniu Miles, rozdzierany między światem żywych i umarłych, nagle pada trupem.


Mówiąc o „Dokręcaniu śruby”, należy powiedzieć kilka słów zarówno o samej operze, jak i o Benjaminie Brittenie, który niezasłużenie rzadko jest grany w naszym kraju.

Według uznania większości krytyków muzycznych, imię Benjamina Brittena (1913-1976) należy zarówno do imion wielkich kompozytorów XX wieku, jak również, ogólnie, do znakomitej plejady geniuszy muzycznych wszech czasów i narodów. Oto co napisał o nim jeden z wiodących sowieckich pisarzy muzycznych Leonid Entelis „O Brittenie mówią i piszą jako o kompozytorze- Angliku, który jako pierwszy po Purcellu otrzymał światową sławę… Można o nim powiedzieć: Doczekała się go Anglia”. Imię Brittena dzięki jego talentowi zajmuje zaszczytne miejsce wśród kompozytorów ubiegłego wieku obok Strawińskiego, Prokofiewa, Ravela, Richarda Straussa, Bernsteina.


I o ile utwory Brittena są wykonywane znacznie rzadziej niż symfonie i opery jego wielkich współbraci, każde wydarzenie muzyczne związane z jego imieniem jest warte szczególnej uwagi.

Z oper Brittena oprócz „Dokręcania śruby” obecnie w naszym mieście na scenach tej właśnie „Petersburg Opery” grany jest niezrównany, wyszukany i nie podobny do niczego na świecie „Gwałt na Lukrecji” z akcją ze starorzymskiej historii. W Teatrze Michajłowskim na stulecie urodzin wielkiego Anglika po raz pierwszy w Rosji była wystawiona potężna i surowa opera- przypowieść „Billy Budd” na podstawie znakomitej powieści Hermana Melville’a.


„Dokręcanie śruby” (The Turn of th Screw)- ósma z piętnastu oper Brittena- stworzona w 1954 roku, jej premiera odbyła się w Wenecji 14 września tegoż roku. Mówiąc o „Dokręcaniu śruby”, Leonid Entelis narzeka na to, że jej akcja „… jest dziwna i archaiczna do niemożliwości”. I kontynuuje: „Smutne, że Britten oddał swój talent na stworzenie takiej nikczemnej fabuły”. „Dziwnie”- główne słowo, które także mnie przyszło do głowy, gdy byłem na przedstawieniu szczecińskiej „Opery na Zamku”. W „Dokręcaniu śruby” dziwne jest wszystko, zaczynając od nazwy, zapożyczonej z noweli anglo-amerykańskiego pisarza Henry’ego Jamesa (1843-1916), będącej podstawą akcji opery. Pod „śrubą” (the screw) właściwie rozumie się akcję utworu, a „dokręcania śruby”- jakby nieoczekiwane rozwinięcia tej dziwnej gotyckiej fabuły.


Guwernantka, która przyjechała do bogatego majątku ziemskiego, żeby na bardzo dobrych warunkach pilnować dwójki małych dzieci- chłopca i dziewczynki, styka się z pewnymi, trudnymi do wyjaśnienia zjawiskami. Okazuje się, że dzieci są zachwycone kontaktami z duchami niedawno zmarłych sług- Petera Quinta i służącej Miss Jessel, którzy mają nad chłopcem o imieniu Miles i dziewczynką Florą tajemniczą i potężną władzę. Guwernantka postanawia walczyć o dusze dzieci, próbując wyrwać je spod władzy duchów. Jednak ta walka układa się na korzyść nieboszczyków. Flora zaczyna jawnie nienawidzić guwernantki, a Miles- unika jej. W konsekwencji, Florę z majątku wywodzi ekonomka Grose, a Miles, wypowiadając pod presją guwernantki frazę „Peterze Quincie jesteś diabłem” bez widocznej przyczyny umiera na jej rękach.

Jeżeli Leonid Entelis uznał tę fabułę za „nikczemną”, ja bym ją nazwał całkowicie i par excellence mistyczną, całkowicie w duchu rozpoczętej w okresie jej stworzenia przez Henry’ego Jamesa w 1898 roku epoki moderny. W istocie, to straszna bajka o dziecięcych strachach i snach, o tym, że człowiek, gdy jego ciało zakopują w ziemi, może zostać na ziemi w widzeniach i w pamięci swoich bliskich i ich prześladować. O tym, że nieboszczyk może „zabrać” ze sobą ukochaną osobę do śmierci …


Polscy artyści okazali się całkowicie „w temacie”: sądząc po ich znakomitej grze aktorskiej i wspaniałej wokalizacji oni wcale nie uważają tej fabuły za „nikczemną”. Szczególnie straszna atmosfera nocnego koszmaru jest podtrzymywana dzięki aktorskiemu mistrzostwu Aleksandry Wiwały (guwernantka) i „nieboszczyków”- Huberta Stolarskiego (Peter Quint) i Bożeny Bujniki (miss Jessel), której wyjątkowy i naprawdę demoniczny tembr nie może nie być zapamiętany przez słuchacza.


Dekoracje Martyny Kander, przedstawiające przestrzeń różnych pomieszczeń majątku, utrzymane są w autentycznym wyobrażeniu Brittena w formie łopat śmigła, które kręcą się oznaczając zmianę kolejnej sceny spektaklu. Również jej kostiumy zanurzają nas w surowej i powściągliwej atmosferze epoki późnowiktoriańskiej. Ruch sceniczny opracowany przez baletmistrza Karola Urbańskiego podkreśla mroczny koloryt fabuły.


Faktura dźwiękowa opery jest skrajnie przezroczysta: orkiestra składa się tylko z symbolicznie diabelskich trzynastu instrumentów, w tym pianina, a z sześciu głosów protagonistów- cztery kobiece, wśród których jest jeden dziecięcy (Flora), dyszkant i tenor. „Uziemienie” w postaci partii basowej i barytonowej nie występuje, nie przeszkadzając szlachetnie- duchowemu brzmieniu całego zespołu.

Reklama
null