Portal

Jacek Jekiel, Dyrektor Opery na Zamku w Szczecinie:

Kiedy przygotowywaliśmy polską prapremierę „Dokręcania śruby” Benjamina Brittena – minęło od światowej prapremiery kilkadziesiąt lat, niedawno zapraszałem Państwa światową prapremierę opery „Guru” Laurenta Petitgirarda – opera miała lat kilkanaście. Teraz ten czas się skraca. Na naszej scenie wydarzenie, które cztery lata temu zelektryzowało Londyn, kiedy Philip Glass po raz pierwszy mógł po raz pierwszy usłyszeć sceniczną wersję swojego utworu. Dlaczego ten utwór? Bo stoimy tuż „przed czymś”, nie wiem przed czym, nie potrafię tego określić, ale artyści to czują i potrafią przekazać. Teraz jest jakieś „przed”. Chyba żaden utwór nie potrafi tego tak fantastycznie przedstawić jak powieść Franza Kafki. Każdy może to arcydzieło interpretować po swojemu. My przedstawimy interpretację kolejną, nie tę szkolną, do której się przyzwyczailiśmy, o wiele bardziej intrygującą, ciekawszą, zwłaszcza na progu XXI wieku. To wielkie artystyczne wyzwanie, bo mierzymy się z prawdziwą ikoną muzyki. Philip Glass, człowiek, którego pozycja w Polsce jest absolutnie nieadekwatna do tego, jak jest postrzegany na świecie. To gigant muzyki. Do tego dochodzą nagrody, którymi jest zasypywany. Jest wielkością nie mniejszą niż Franz Kafka. Zatem trochę przygnieceni ciężarem wielkości tych gigantów, czujemy pokorę, a jednocześnie dreszcz wyzwania. 

 

Jerzy Wołosiuk, Dyrektor Artystyczny Opery na Zamku w Szczecinie, kierownik muzyczny „Procesu”:

Cieszę się, że muzyka Philipa Glassa pojawi się w Operze na Zamku i w ogóle na deskach polskich oper. Do tej pory to zjawisko rzadkie, a Glass napisał ponad 20 oper. Jeśli Państwo znają jego muzykę filmową, to w operach jest wiele odniesień muzycznych. Mam wrażenie, że nawet dla niewyrobionego widza nie jest to muzyka współczesna sensu stricto, mimo że jest tworzona przez kompozytora żyjącego. W prostocie siła – można powiedzieć o muzyce Glassa. A jest to kompozytor, który dzieli. Ja Glassa cenię i lubię. Cieszę się, że możemy z nim się z nim skonfrontować

 

Pia Partum – reżyserka:

U nas zawsze przyjmowało się „Proces” przez pryzmat wszelkich „-izmów”, systemów opresyjnych. Mnie wydało się ciekawszym odejście od tej interpretacji. Zainteresowałam się bardziej subiektywnym spojrzeniem na „Proces”, spojrzeniem na osobę nie tyle atakowaną, której się proces wytacza, ale na osobę, która proces wytacza sama sobie. Józef K., w dniu swoich okrągłych trzydziestych urodzin, co wyraźnie zaznaczone jest w książce i libretcie, bardzo wiernym powieści, zaczyna analizować swoje życie i stwierdza na końcu tej drogi, że to życie miało wiele mankamentów i być może ten proces był zasłużony. Bardzo ciekawa jest rozmowa z księdzem w katedrze, w której ksiądz tłumaczy Józefowi, że jego proces jest indywidualny. Może z niego w każdej chwili zrezygnować, nie ma obowiązku uczestniczenia w nim. Jest to absolutnie dobrowolne i Józef K. się na to decyduje. I właśnie mnie to zainteresowało – człowiek na jakimś zakręcie – pretekstem są okrągłe urodziny, ale przecież nie muszą. Drugi wątek to sam poziom życia Józefa. Jesteśmy przyzwyczajeni do innych interpretacji. Wyobrażamy go sobie w jakiejś „kanciapce”, pensjonacie, straszliwej biedzie, z panami w czarnych melonikach wokół. A Józef K. jest menadżerem w poważnym banku. Ma dobre wykształcenie, oferty, perspektywy, świetnie zarabia. A tu nagle jego życie okazuje się nagle puste, nic niewarte. Z tej perspektywy wydaje mi się, że „Proces” jest bardziej wzruszający i dotyka… Z Józefem możemy się utożsamić. 

Nasza inscenizacja będzie współczesna, znajdujemy się w metropolii, w wieżowcu. Nie zmieniam scenografii, nie przenoszę się z pokoju Józefa do jego pracy czy innych miejsc. Wszystko budujemy w jednej przestrzeni, która się zmienia, w zależności od tego, jak zmienia się akcja – w bardziej prywatną, czy np. niejednoznaczną. Jedność miejsca pozwala pokazać nam, że to wszystko rozgrywa się w głowie Józefa. Na pograniczy realności, filmowości i nierealności. 

Z muzyką Glassa pracuje się fantastycznie i trudno. To muzyka oparta na bardzo dużej liczbie powtórzeń tych samych motywów, które w pewnym momencie nakładają się na siebie, wracają. Łatwo się chwilami w tym zgubić. Ale chodzi tu o połączenie myśli tych powtórzeń z myślami postaci. Przyznam, że na początku nie dostrzegałam tej precyzji i logiki kompozytora. 

 

Agnieszka Dmochowska-Sławiec, ruch sceniczny:

Gesty w „Procesie” nie są stricte związane z muzyką, ale z bohaterem, jego specyfiką, To nie jest choreografia taneczna, zapętlona jak muzyka. To choreografia psychologiczna, bez żadnych abstrakcyjnych układów taneczno-wizualnych. Budujemy film z udziałem ludzi z krwi i kości, w związku z czym ruch jest oparty na psychologii. Jest naturalny, ale też udziwniony w niektórych momentach. 

 

Christian Oldenburg, odtwórca roli Józefa K. 

To dla mnie premiera, jeśli chodzi o utwór Glassa. To wielka przyjemność móc interpretować tę muzykę. Dla mnie ta opera jest bardzo intymnym przedstawieniem sytuacji bohatera. Przez 2 godziny na scenie próbuję pokazać pewien psychiczny proces. Tu mamy pytanie, które każdy z nas może sobie postawić: jaki sens ma nasze życie, co jest w nim najważniejsze, jakie mamy cele, co było w nim dobrego, co złego… I to wszystko w sposób bardzo filmowy jest pokazane na scenie.

Reklama
null